Historie ocalałych
Poniżej przedstawiamy historie kilkorga podopiecznych Fundacji HAART, którzy z naszą pomocą przeszli transformację od ofiary handlu ludźmi do niezależnego przedsiębiorcy.
CAROLINE OENSA – kiedyś- ofiara niewolnictwa, dziś – właścicielka sklepu z trzciną cukrową
„W 2020 roku, gdy zaczęła się pandemia koronawirusa, prowadziłam w Nairobi własny biznes. Przynosił zysk, ale kiedy zaczęto wprowadzać ograniczenia, znalazłam się pod kreską.
Przez telefon poznałam człowieka, który powiedział mi o możliwości pracy zagranicą. To była obiecująca propozycja. Powiedziano mi, że pojadę do Kataru, ale kiedy uiściłam opłatę rekrutacyjną, okazało się, że mam jechać do Arabii Saudyjskiej. Znów zapłaciłam za rekrutację. Dostałam do podpisania umowę. Teraz, z perspektywy tych kilku lat widzę, że nie do końca ją zrozumiałam. Podpisałam ją jednak.
Do Arabii Saudyjskiej podróżowałam w grupie z innymi Kenijkami. Miałam wykonywać prace domowe, jednak po przylocie zamiast do pracodawcy przewieziono mnie do miejsca zakwaterowania, rodzaju schroniska dla migrantów. Powiedziano, że pracy na razie nie ma i że muszę czekać. Właściciel schroniska zachowywał się nieuprzejmie, wielu z nas spało na podłodze. Pytałam o to, czy przeniosą nas gdzieś indziej, ale nikt z Saudyjczyków nie odpowiadał. Zachowywali się tak, jakby nas nie zauważali, jakbyśmy byli powietrzem. Nie wolno nam było wychodzić na zewnątrz. To wtedy zaczęłam szukać pomocy. Ostatecznie zawiadomiłam o mojej sytuacji policję. Zatrzymano mnie i deportowano do Kenii.
Kiedy wróciłam do Kenii, nie miałam nic. Miałam przywieźć pieniądze, a nie miałam ani pieniędzy, ani pracy. Wtedy pojawiła się druga możliwość wyjazdu, tym razem do Dubaju w charakterze pomocy domowej, ale zamiast wizy pracowniczej dostałam turystyczną, ważną tylko przez 3 miesiące. I znowu zakwaterowano mnie z innymi. W Dubaju było jeszcze gorzej. Kiedyś podczas dyskusji z właścicielami jeden z nich wyjął nóż i naciął mi ucho. Nie znałam Dubaju, nie wiedziałam, gdzie jest posterunek policji, nie znałam tu nikogo oprócz agencji pracy, która mnie tu sprowadziła. Dopiero mój kuzyn, działając z Kenii, nawiązał kontakt z ludźmi, którzy po 8 miesiącach umożliwili mi powrót.
Gdy wróciłam do Kenii, zapisałam się do programu prowadzonego przez Fundację HAART i zaczęłam coś w rodzaju społecznej rehabilitacji. Zrozumiałam, że byłam wykorzystywana, nie miałam pracy, ani źródła dochodu, a potrzeby były duże – moje dzieci chodziły już do szkoły. Uzyskałam pomoc w założeniu nowego biznesu, on przyniósł mi pierwszy zysk, wystarczający, aby dzieciom móc postawić na stole coś do jedzenia. Teraz, kiedy otworzyłam drugi sklep- ten z trzciną cukrową- mój dochód się zwiększył. Zastanawiam się nad zatrudnieniem kogoś.”
***
ROSA WAITHERA- kiedyś ofiara handlu ludźmi, dziś- niezależna przedsiębiorczyni
„Kiedy mój mąż stracił pracę, zaczęliśmy mieć problemy z płaceniem czynszu. Porozmawiałam z nim wtedy. Na początku nie chciał słyszeć o Arabii Saudyjskiej, ale przekonałam go. Przed wyjazdem mówiono mi, że będę pracować jako opiekunka. Dopiero na miejscu okazało się, że mam być po prostu czyjąś pokojówką. Zdecydowałam się więc na tę pracę. Na początku nie było tak źle, nie mogę narzekać, ale kiedy zaczął się ramadan, zaczęły się też moje problemy. Podczas ramadanu nie ma snu ani odpoczynku, jest tylko praca, praca, praca. I zakaz narzekania. Jeśli narzekasz, zaczynają się kłopoty.”
Z Arabii Saudyjskiej wróciła ze sparaliżowaną ręką i częściowo utraconym wzrokiem, a to wszystko na skutek chemikaliów, które kazano jej mieszać, aby dom, w którym była przetrzymywana, był jeszcze bardziej czystszy.
„Wymiotowałam. Któregoś razu odzyskałam świadomość w szpitalu, podano mi tlen, kroplówkę i paracetamol, po czym kazano wracać do tamtego domu. Kiedy tak szłam, w którymś momencie straciłam wzrok. Powiedziałam w tym domu, że nic nie widzę, oni na to, że udaję, że nie chce mi się pracować, zagrozili, że zaczną mnie bić; zabrali mi nawet telefon.
Któregoś dnia rano po obudzeniu się poczułam, jakbym umierała. Czołgając się jak małe dziecko, dotarłam pod bramę. W Arabii Saudyjskiej nie wolno wychodzić na zewnątrz samej bez domowników i bez hidżabu. To była elektroniczna brama. Nacisnęłam włącznik, otworzyła się i wypadłam na zewnątrz. Świeże powietrze sprawiło, że zwymiotowałam. W tym momencie spostrzegli mnie ludzie. W Arabii Saudyjskiej wszyscy jeżdżą samochodami, jeden z nich zatrzymał się obok. Ktoś zapytał, co się dzieje, pomógł mi usiąść, poprosiłam o pomoc. Wtedy mieszkańcy domu, w którym pracowałam, zorientowali się w sytuacji. Chcieli zaciągnąć mnie z powrotem. Mówiłam «nie, nie pozwólcie na to, zabierzcie mnie do agencji pracy!». Ktoś zadzwonił na policję. Gdy przebywasz w takim miejscu i nie znasz języka, ludzie traktują cię, jak chcą. Zabrano mnie na posterunek, potem przez miesiąc mieszkałam w hostelu. Nie mogłam odzyskać dokumentów. Ostatecznie zadzwoniłam do Kenii. Jest tu taka aktywistka, nazywa się Lucky Mum Nyanchoka. Ona pomogła nagłośnić moją sprawę w telewizji. Wtedy kenijska agencja pracy, która organizowała mój wyjazd, przestraszyła się i kazała Saudyjczykom mnie zwolnić. Musiałam kupić bilet. Wszystko, co zarobiłam, wydałam na podróż do domu.”
Po powrocie do Kenii z pomocą fundacji HAART założyła biznes – sprzedaje drewno wykorzystywane w kuchni.
„Pozyskuję je z rozbiórek budynków. Spotykam się z ich właścicielami, ustalam szczegóły. Pośredniczę też w skupie plastiku i makulatury- sprzedaję je dalej, do recyklingu. Zaczęłam od kupienia wagi i pierwszej dostawy drewna. Tu, w swoim kwartale Mathare, znam prawie każdego. Ludzie pamiętają, jak się ich traktuje. Dlatego się uśmiecham – klienci mnie po tym rozpoznają.”
***
VANESSA- kiedyś ofiara hadlu ludźmi, dziś- właścicielka sklepu z odzieżą używaną
“Jestem samotną matką mieszkającą w Thika, Kiambu. Będąc w przemocowej relacji, postanowiłam odejść i zacząć nowe życie z moim synem. To nie była prosta droga. Wkrótce po tym, w kwestii podstawowych potrzeb stałam się zależna od wsparcia rodziny i życzliwych mi osób.
Pewnego dnia za pośrednictwem Facebooka skontaktował się ze mną mój długoletni przyjaciel i zaoferował mi pracę jako pomoc domowa w Indiach. To była dla mnie szansa na odzyskanie niezależności finansowej, więc przygotowałam dokumenty i poleciałam do Indii. Na miejsce dotarłam bezpiecznie, a moja pracodawczyni przyjęła mnie w swoim domu. Zostałam wtedy poinformowana, że mój przyjaciel zrekrutował mnie do pracy w charakterze prostytutki, żeby on mógł spłacić u niej swój dług w wysokości 4000 USD. Codziennie płakałam, niedowierzając, że zdradził mnie bliski przyjaciel, któremu tak ufałam. Nie miałam szans na ucieczkę.
Warunki i praca były koszmarne, więc pewnego dnia w pogoni za wolnością wyskoczyłam z okna z drugiego piętra. Odniosłam obrażenia, a życzliwe osoby zawiozły mnie do szpitala. Zgłosiłam na policji, przez jaką gehennę przechodziłam i wszczęto postępowanie sądowe w tej sprawie. Ostatecznie policja pozwoliła mi wrócić do Kenii. Organizacja kierująca zgłosiła mój przypadek do fundacji HAART Kenya, która natychmiast zaprosiła mnie do swojego programu.
Na początku HAART Kenya zapewniła mi wsparcie psychologiczne, abym mogła uporać się z moją traumą. Następnie pomogli mi w zaspokojeniu podstawowych potrzeb, zorganizowali opiekę medyczną, mojemu synowi zapewnili edukację, a ja otrzymałam wsparcie w rozpoczęciu działalności gospodarczej. Dzięki pomocy fundacji zaczęłam zajmować się sprzedażą odzieży używanej. Udało mi się odbudować swoje życie, stać się w pełni samodzielną i utrzymać rodzinę. Poczułam się o wiele silniejsza i znów zaczęłam być szczęśliwa.”